poświęcone muzyce metalowej

Forum muzyczne

Forum poświęcone muzyce metalowej Strona Główna -> Relacje -> Closterkeller, Artrosis - Warszawa,Stodoła,13X2005
Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
Closterkeller, Artrosis - Warszawa,Stodoła,13X2005
PostWysłany: Śro 18:42, 19 Paź 2005
KRI$$
Diabełek

 
Dołączył: 08 Paź 2005
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa





W czwartek, 13 października 2005 w warszawskim klubie Stodoła odbył się koncert zespołów Costerkeller i Artrosis, w ramach ich wspólnej trasy Abracadabra Gothic Tour 2005. Gwiazdy były supportowane przez zespoły Kuriozum oraz Leafless Tree.


Oba supporty grają muzykę, którą należy raczej – zresztą zgodnie z deklaracjami na ich stronach internetowych - określić po prostu jako rock. Od siebie dodałbym, że nudnawy rock. Nie ma on wiele wspólnego ani z gotykiem, ani z metalem. Co gorsza, w przypadku obu zespołów, ich muzyka po prostu nie porywa. Na potwierdzenie moich słów napiszę, że większość gości, którzy zapłacili przecież za bilety do Stodoły ze względu na koncert, w ciągu długich występów Kuriozum i Leafless Tree koncentrowała się w okolicach barów, mimo że Kuriozum rozpoczął swój występ przed czasem (!), a Leafless Tree zszedł ze sceny dopiero dwie godziny później. Oba zespoły muszą jeszcze dopracować brzmienie. Na wzmiankę zasługuje wokalista Leafless Tree, Łukasz Woszczyński, który artykułuje dźwięki z manierą przywodzącą na myśl Bruce’a Dickinsona (choć nie tak „operowo”). Wysoki głos Łukasza zaskakująco kontrastuje z wielokierunkowo dużymi wymiarami wokalisty.


Wreszcie przyszła kolej na Artrosis, który nieco ograniczony czasowo, dał godzinny występ. Zespół umiejętnie przeplatał swoje klasyczne utwory nowymi, których było aż cztery. Zostały one znakomicie przyjęte przez fanów zespołu, którzy bawili się przy nich znakomicie już od pierwszych taktów każdego. Rzeczywiście są ciekawe kompozycyjnie - melodycznie i aranżacyjnie. Każdy z nich ma szansę dołączyć do artrosisowej klasyki. Moim zdaniem Artrosis idzie do przodu, jeśli chodzi o kompozycje. Po koncercie MacKozer zdradził mi, że wiosną zespół zamierza wejść do studia i nagrać nową płytę. Jeśli sądzić po dotychczas opracowanych kompozycjach, będzie bardzo dobra!

Medeah wspaniale prezentowała się na scenie w czarnym komplecie spódnica-bluzka bez rękawów, jedno i drugie z mnóstwem sprzączek, oraz długich butach na bardzo wysokim obcasie. Potrafi poruszać się na scenie; porywała publiczność do zabawy, podobnie jak nie pozbawieni scenicznej energii męscy „wioślarze” zespołu – MacKozer na gitarze i Remo na basie. Bez wątpienia najmocnieszymi technicznie punktami Artrosis są Medeah i MacKozer, Remo pomimo rasowych podskoków oraz wymachiwania głową nie zaprezentował żadnych warsztatowych fajerwerków. Blado natomiast wypadali na tle pozostałej trójki perkusista Lombardo i klawiszowiec Migdał, przez co zespół tracił na brzmieniu. Trudno mi ocenić, jaki wpływ miał na to fakt, że Lombardo i Migdał dołączyli do Artrosis dopiero w kwietniu tego roku – być może muszą się jeszcze lepiej zgrać z pozostałymi i wówczas nie będą obawiać się popisów. Jednak Lombardo po prostu rytmicznie stukał w bębny, od jego gry wiało nudą – słyszałem już wiele zespołów o elektronicznej perkusji, która brzmiała lepiej od jego garów. Migdał z dużymi odstępami podawał co jakiś czas „kosmiczne” dźwięki, na moje nieskromne ucho nie pasujące do tego, co grali i śpiewali pozostali. Gdyby grał znacznie więcej harmonizujących z tonacjami plam dźwiękowych, a Lombardo stukał w perkusję ciekawiej, brzmienie zespołu byłoby o wiele pełniejsze.

W pewnej chwili pojawiła się Anja z Closterkellera, wykonując z Artrosis dwa utwory, obie wokalistki zaśpiewały też razem. Potem na scenę zawitał kolejny zaprzyjaźniony gość – twórca teledysków i gitarzysta Larry, który na dwa utwory dołączył ze swoim wiosłem do gitary MacKozera. Ten ostatni obchodził w dniu koncertu swoje 31 urodziny. Publiczność odśpiewała mu chóralne „Sto lat”. Mimo żywych oklasków i nawoływań fanów oraz dobrych chęci członków zespołu, Artrosis nie zagrał ani jednego bisu – niestety muzycy byli zmuszeni zakończyć występ z powodu opóźnienia spowodowanego przydługimi występami grup supportujących.


Gdy wyszedł na scenę Closterkeller, do oficjalnej godziny zakończenia koncetru pozostało zaledwie czterdzieści pięć minut. Na szczęście kierownictwo klubu „Stodoła” nie wyłączyło zespołowi prądu po upływie tego czasu. Closterkeller był bez wątpienia najlepiej brzmiącym zespołem tego koncertu. Lata na scenie, lata ćwiczeń, lata zgrania – to wszystko robi swoje. A przy tym sceniczna energia bijąca od każdego z wykonawców! Anja wystąpiła w ciemnofioletowej sukni ze zwisającymi rękawami z czarnej draperii, którymi czarowała publiczność, wykonując swoje charakterystyczne, jedwabiste ruchy rękami. Zespół zaprezentował closterkellerową klasykę. I podczas jego występu nie zabrakło roszad personalnych. Zespół odpłacił się Artrosis – w pewnej chwili Anję zastąpiła Medeah.

Kulminacją koncertu było wyjście na scenę na ostatnie utwory Medeah i MacKozera, którzy wykonali je wspólnie ze wszystkimi członkami zespołu Closterkeller. Było widoczne, że oba zespoły są w dobrej komitywie, co wróży tylko dobrze dalszemu ciągowi trasy. Bijąca ze sceny energia sięgnęła zenitu – goście nie robili wrażenia dodatków do Closterkellera. Oto na scenie występował siedmioosobowy zespół o potężnym, pełnym brzmieniu, dzięki dwóm gitarzystom oraz podwójnemu żeńskiemu wokalowi. Mocnieszy, drapieżniejszy głos Anji i subtelnieszy, bardziej klimatyczny głos Medei bardzo ciekawie się komponują, wzajemnie się uzupełniając. Powstała intrygująca moim zdaniem całość, której brzmieniu nie równa się brzmienie żadnego z dwóch najważniejszych zespołów wieczoru z osobna. Czyżby mogło to w przyszłości zaowocować jakąś stałą współpracą, wspólnym projektem? Byłoby to niezmiernie interesujące...

Bisów nie było, bo być nie mogło – muzycy przekroczyli czas o niemal pół godziny, a na więcej kierownictwo klubu nie chciało się zgodzić – widocznie jego pracownicy czuli, że mają prawo pójść do domu. Pewnie mieli, ale szkoda, że ani Artrosis, ani Closterkellerowi nie udało się dłużej zagrać. Fani z pewnością byliby zadowoleni. Na plus koncertowi należy zaliczyć roszady personalne w trakcie występów obu gwiazd trasy, które znacznie ożywiły ich występy.

KRI$$


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 19:22, 10 Gru 2005
Gość

 





Jak dla mnie bomba Smile hhe nudnawy rock, a napisales dopiero, ze malo maja wspolnego z metalem i gotykiem, sam sobie zaprzeczasz Smile Pozdr. Smile
PostWysłany: Wto 21:39, 10 Sty 2006
stygmat
Diabeł bez wideł

 
Dołączył: 29 Paź 2005
Posty: 90
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: LBN





w Lublinie kapele grały do 1 w nocy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 22:08, 10 Sty 2006
Hellveto

 
Dołączył: 10 Sty 2006
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław





O ile pamietam to u nas tez koncert sie skonczył około 1 w nocy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Closterkeller, Artrosis - Warszawa,Stodoła,13X2005
Forum poświęcone muzyce metalowej Strona Główna -> Relacje
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie GMT  
Strona 1 z 1  

  
  
 Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin